Szłam ulicą z dziwnym uczuciem rozkojarzenia. Nie za bardzo wiedziałam, co było jego przyczyną. Myśli plątały się bezwiednie po mojej głowie nie mogąc uczepić się jakiegoś konkretnego tematu, a wzrok prześlizgiwał się po okolicy bez wnikania w szczegóły.
Ot, ten sam widok co zwykle, budynki, chodnik, pobocze, mijani ludzie.
No właśnie mijani ludzie, dobre wychowanie wymaga, żeby nie wpatrywać się im w twarze, przechodzi się więc obok jakby się ich nie zauważało. Czasem tylko czyjeś rysy wzbudzą skojarzenie ze znaną sytuacją w sklepie, pracy , urzędzie i wtedy mówimy takiej osobie ”dzień dobry” mniej lub bardziej poufałym tonem.
Na temat dzisiejszego zestawu przechodniów nie miałam żadnych skojarzeń.
Ot, szarzy mieszkańcy naszego miasta.
W Internecie jest zupełnie inaczej; można patrzeć do woli. I każdy wydaje się taki interesujący! Jedno zerknięcie okiem do galerii zdjęć zamieszczonych na profilu budzi tysiące skojarzeń. Od razu można sobie wyrobić zdanie o człowieku, jego preferencjach i w ogóle dowiedzieć się, co go kręci.
Pomału zaczynało do mnie docierać, że moje dzisiejsze rozkojarzenie związane jest właśnie z brakiem tych internetowych bodźców. Ciężko było mi się skupić na rzeczywistości analogowej, która nie ma zajawek, linków ani zakładek. Wszystko wydawało mi się takie powierzchowne i nie warte uwagi, gdy tymczasem z tyłu głowy wciąż zastanawiałam się co dzieje się teraz w necie.