Monthly Archives: Marzec 2014

Róg Pięknej i Realnej

Po zakończeniu rozmowy z Horacym Aneta jeszcze przez chwilę stała zamyślona, potem rozejrzała się po zalanej porannym słońcem kuchni i odstawiła kubek po kawie do zlewu.

-Ok, pozmywam później – usprawiedliwiła samą siebie.

Przechodząc przed przedpokój potknęła się o porozrzucane po podłodze dziewczęce buty. Jej córka Martyna przed wyjściem do szkoły, jak zwykle nie mogła się zdecydować, co na siebie włożyć. Skutkiem czego, teraz przed lustrem w przedpokoju zalegały sterty odrzuconych fragmentów kreacji i niepasujących do nich butów.

-Nie tylko nastolatki mają ten problem pomyślała Aneta, kręcąc głową i potulnie zbierając ubrania w nieładzie. – W co ja się dziś ubiorę?- zmarszczyła z troską czoło.

Przeszła do sypialni gdzie obok wielkiego małżeńskiego łóżka zasłanego kapą bez jednej fałdki stała przepastna garderobiana szafa. Powoli odsunęła jej drzwi i zaczęła uważnie przeglądać jej zawartość. Stalowe haczyki wieszaków pobrzękiwały rytmicznie, gdy jeden za drugim przesuwała je po stalowej rurce, na której były zawieszone. Z krytycznym wzrokiem i ustami ściśniętymi w grymasie niezadowolenia wciąż odrzucała kolejne propozycje z repertuaru jej przebrań.

 

Przede wszystkim wisiało tu kilka garniturów i garsonek, które do niedawna były w stałym użyciu. Nosiła je z wzorową regularnością księgowej do biura. W poniedziałki niebieską marynarkę i spodnie, we wtorki zazwyczaj koszulową bluzkę i ołówkową spódnicę, w środy szary komplet. Wszystkie te dobrze skrojone i uszyte z gatunkowych tkanin mundurki odsuwała z uczuciem lekkiego gniewu, którego cień zalegał jeszcze na dnie jej serca. Co prawda od dnia wymówienia z nie pozostawiającym żadnych złudzeń powodem jakim była „redukcja etatu” minęło już ponad dwa miesiące, ona wciąż nie mogła zapomnieć błysku satysfakcji w oczach nowoawansowanej kierowniczki działu, która je jej wręczała.

  • Powodzenia Marysiu, powodzenia! – trochę złowrogo zabrzmiały jej życzenia wypowiedziane sobie a muzom, jako komentarz do biurowych kreacji.

 Za nimi wisiało kilka letnich sukienek i wyjściowych strojów. – Grzegorz, lubił kiedyś, jak zakładałam tę niebieską z falbanami- przemknęło jej przez głowę. Za chwilę jednak posmutniała. Nie mogła przypomnieć sobie, kiedy ostatnio mąż spojrzał na nią z uznaniem. Ich wzrok spotykał się zazwyczaj tylko wtedy, gdy się kłócili. Oczy pełne gniewu, bo znów się spóźniła, bo straciła pracę i jak tu teraz spłacać kredyt, bo rozpuszcza i źle wychowuje Martynę. – Dziś nawet założenie tej złotej bluzki bez pleców nie robi na nim wrażenia. Gdybym pokazała mu złotą kartę kredytową z pełnym wkładem, to co innego, to by mu się spodobało – dopowiedziała sobie gorzko.

 

W końcu odrzuciła negatywne myśli, bo zaczęła przeglądać stroje, jakich używała idąc do Introligatorni. „Tak- wspominała. Telefon Horacego był jak wybawienie. Bez niego pewnie wpadłabym w depresję.” Bez pracy i bez energii, żeby szukać nowej, kompletnie zawiedziona na ludziach, w przeddzień swoich czterdziestych urodzin Aneta przesiadywała bezczynnie w domu nie mając motywacji by się ruszyć. I wtedy z kręgu smutnych rozmyślań wyrwało ją niespodziewane zaproszenie na Róg Pięknej i Realnej. Dostała pracę i dziś jest Moderatorką Indywidualnych Czasów.

 

-To wspaniałe zajęcie, pełne wyzwań. Moderować czas innych to takie pasjonujące. – z satysfakcją mówiła sobie Aneta przyglądając się długiej kapocie z tysiącem kieszeni, wypełnionych ziarenkami i okruszkami chleba, do której przyczepiło się kilka gołębich piór. Tuż za nim na wieszaku prostował się elegancki płaszcz, który miała na sobie wczorajszego wieczoru, podczas moderacji czasu Mariusza. Była też suknia wieczorowa, a także kostiumy i przebrania na różne okazje. Ktoś mógłby pomyśleć że jest to fragment garderoby teatralnej, albo szafa wypełniona ubraniami różnych osób. Jednak wszystkie te ciuchy należały do Anety, a odkąd została Moderatorką Indywidualnych czasów ich zapas ciągle rósł.

 

  • No i co ja mam na siebie włożyć – powtórzyła pytanie sprzed kilkunastu minut, najwidoczniej nie mogąc znaleźć nic odpowiedniego na czekające ją dzisiaj zadanie. Od kilku dni czytała z uwagą księgę Nikoli i jej czas przyszło jej zmoderować.
  • Ona jest taka młoda, ma dopiero dwadzieścia lat. Muszę działać szczególnie ostrożnie. – analizowała z namysłem. Już mniej więcej wyczuwam jej czas, potrzebuję jeszcze tylko chwili żeby się zdecydować. Księga kończy się teraz w momencie wyboru. – podsumowywała i za chwilę kontynuowała swój wywód:

  • Nikola nie wie, co zrobić ze swoim życiem, wałęsa się bez celu po mieście. Dwa lata temu zdała maturę i od tego czasu niewiele wydarzyło się w jej życiu. Łapie się dorywczych prac i co chwila żegna któregoś z przyjaciół, który wyjeżdża za granicę, albo wita tych którzy wracają z emigracji. Ona tkwi w miejscu, nie może się zdecydować.

Aneta przeglądała kolejne stroje, wolno badając ich krój i kolor. Dalej rozmyślała: – czuję, że to ten moment, ten w którym powinnam się pojawić. Jeśli niczego nie zrobię, w jej życiu może zdarzyć się coś naprawdę złego. Czuję, że mogę jej pomóc.

 

W tym momencie błysk w jej oku potwierdził, że w końcu trafiła na właściwy strój. Za około pół godziny wybiegła z bramy swojej kamienicy zmieniona nie do poznania. Gdy wskakiwała w ostatniej chwili do odjeżdżającego z przystanku tramwaju o mało nie przycięła loków swojej długiej rudej peruki i dyndającej na jej ramieniu białej torebki na złotym łańcuszku.

Knajpa, kościół, widok z mostu

Image

 

C’est la vie

C’est la vie – cały twój Paryż z pocztówek i mgły
C’est la vie – wymyślony…
C’est la vie – ciebie obchodzi, przejmujesz się tym.

C’est la vie – podmiejski pociąg rozwozi twe dni
C’est la vie – wciąż spóźniony…
C’est la vie – cały twój Paryż, dwie drogi na krzyż
Knajpa, kościół, widok z mostu
Knajpa, kościół i ten bruk – ideał nie tknął go…

Knajpa, kościół, widok z mostu
Knajpa, kościół i ten bruk – tak realny…
Zostaniesz tu – ile można tak żyć na palcach
Zostaniesz tu – po złudzenia
Zostaniesz tu – w „Kaskadzie” nocą też grają walca
Już na rogu kumple jak grzech
Odwrotu już nie ma… 
Nie, nie nie…
Wypijesz to wszystko do dna, także dziś… 
Jak co dnia…

C’est la vie – cały twój Paryż z pocztówek i mgły
C’est la vie – wymyślony…
C’est la vie – cały twój Paryż, dwie drogi na krzyż
Knajpa, kościół, widok z mostu
Knajpa, kościół i ten bruk – ideał nie tknął go…

…c’est la vie…

Autor tekstu:

Jacek Cygan

Kompozytor:

Wiesław Pieregorólka

Wykonanie oryginalne:

Andrzej Zaucha

   

Dwa słońca, dwa serca

Image

Monika usiadła nad brzegiem jeziora, spojrzała na taflę wody i zobaczyła dwa słońca. „Tak- pomyślała- Chciałabym mieć dwa serca, jedne dla ciebie drugie dla niego. Miłość do Ciebie piecze i pali jak sierpniowe słońce. Wypala smutek w soczewce uczucia. Wysusza moje łzy. A gdy znika za chmurą domysłów i złych myśli, cały świat szarzeje i robi mi się zimno.

Miłość do Niego jest jak to drugie słońce, odbite w wodzie. Ładnie pobłyskuje na powierzchni mojej uśmiechniętej twarzy, faluje w rytmie radosnego serca, cieszy wzrok i mnie całą. Łaskocze ale nie piecze. Właściwie mogło by go nie być. Świat by to przetrwał. Bez tego pierwszego, nie.